Dyskusja powraca: Czy kobiety powinny grać do trzech wygranych setów? Świątek i Sabalenka nie są zgodne
Triumf Igi Świątek w zaledwie 57 minut nad Amandą Anisimową (6:0, 6:0) w finale Wimbledonu ponownie rozpalił debatę na temat formatu meczów kobiet w turniejach wielkoszlemowych. Czy panie również powinny grać do trzech wygranych setów, jak mężczyźni? Choć pojawiają się głosy poparcia dla tej idei, większość tenisistek – w tym sama Świątek – nie jest do niej przekonana.
Po tak jednostronnym finale niektórzy kibice i eksperci poczuli się zawiedzeni. – To był moment, kiedy naprawdę chciałabym, aby finał kobiet był rozgrywany do trzech wygranych setów – przyznała była tenisistka Laura Robson w rozmowie z BBC Radio 5 Live. – Amanda była bardzo spięta, nerwowa. Gdyby miała więcej czasu, może udałoby się jej wejść w rytm i nawiązać walkę – dodała. Z kolei dziennikarz Charles Eccleshare wyraził frustrację kibiców. – Zapłaciłem sporo za bilet, a mecz trwał niespełna godzinę – mówił w „The Tennis Podcast”.
Sabalenka: „Nie jesteśmy gotowe na pięć setów”
Pomysł wprowadzenia formatu „best of five” u kobiet powraca regularnie, ale większość zawodniczek odrzuca tę koncepcję. Aryna Sabalenka, liderka światowego rankingu, otwarcie się temu sprzeciwia. – Może i jestem jedną z najlepiej przygotowanych fizycznie tenisistek, ale pięć setów to zbyt duże obciążenie dla kobiecego organizmu. To zwiększyłoby ryzyko kontuzji, a my nie jesteśmy na to gotowe – podkreśliła podczas Wimbledonu.
Podobne zdanie ma Coco Gauff. – Fizycznie mogłoby mi to odpowiadać, ale obecny system mi pasuje. To byłaby ogromna zmiana – stwierdziła młoda Amerykanka.
Świątek: „Poradziłabym sobie, ale tego nie chcę”
Iga Świątek, choć wierzy w swoje przygotowanie fizyczne, również nie jest zwolenniczką pięciosetowych pojedynków. – Myślę, że byłabym w stanie sobie z tym poradzić. Czuję, że fizycznie mogę przetrwać więcej, a dodatkowy czas pomógłby mi rozwiązywać problemy na korcie. Ale… cieszę się, że nie muszę grać pięciu setów – przyznała.
Już w 2022 roku Polka zaznaczała, że choć byłaby gotowa fizycznie, to realia świata medialnego idą w przeciwnym kierunku. – Nie sądzę, żeby to się kiedykolwiek wydarzyło. Świat pędzi coraz szybciej, a krótsze mecze są bardziej atrakcyjne dla widzów. Nawet zmiany w tie-breakach pokazują, że dąży się do skracania spotkań – mówiła wówczas.
Trenerzy: „Finały mogą być wyjątkiem”
Z nieco innej perspektywy spojrzał na ten temat Tomasz Wiktorowski, były trener Świątek i Radwańskiej. – Prawie każda zawodniczka była pytana o grę do trzech wygranych setów, ale żadna nie wyraziła chęci. Po co się przemęczać, skoro nagrody pieniężne są już zrównane z męskimi? – zapytał retorycznie w rozmowie z Polsatem Sport.
Jednak sam nie wyklucza zmian – przynajmniej w ograniczonym zakresie. – Uważam, że finał wielkoszlemowy kobiet mógłby być rozgrywany w formacie best of five. To dodałoby mu powagi i dramaturgii – podsumował.
Choć temat wciąż powraca, nic nie wskazuje na to, by rewolucja w kobiecym tenisie była bliska. Nawet czołowe zawodniczki wolą pozostać przy obecnym formacie, a władze tenisowe wydają się iść w stronę skracania, a nie wydłużania meczów.