Prawdziwy dreszczowiec na korcie centralnym! Amanda Anisimova sensacyjnie w finale Wimbledonu
Co za mecz! Amanda Anisimova i Aryna Sabalenka stworzyły widowisko, które kibice z pewnością zapamiętają na długo. W trwającym dwie godziny i 38 minut półfinale Wimbledonu doszło do gigantycznej sensacji. Amerykanka po kapitalnej walce pokonała liderkę rankingu WTA 6:4, 4:6, 6:4 i to ona zagra w wielkim finale na trawiastych kortach w Londynie.
Iga Świątek w czwartek zmierzy się z Belindą Bencić o drugie miejsce w finale, ale już teraz poznaliśmy pierwszą finalistkę. W starciu dwóch mocno bijących tenisistek lepsza okazała się Amanda Anisimova, która rozgrywa w Wimbledonie turniej życia.
Sabalenka nerwowa od początku. Set zakończony podwójnym błędem
Faworytka była jedna – Aryna Sabalenka, aktualna liderka światowego rankingu. Jednak Anisimova od samego początku pokazywała, że nie zamierza łatwo odpuścić. Pewnie wygrywała własne gemy serwisowe i grała z dużą pewnością siebie. Przy stanie 3:2 mecz został przerwany z powodu zasłabnięcia jednego z kibiców. Na szczęście sytuacja została szybko opanowana.
Po wznowieniu gry Sabalenka straciła rytm. Przegrywała już 15:40, ale zdołała się wybronić. W kolejnym gemie miała szansę na przełamanie przy stanie 40:0, lecz Anisimova po heroicznym wysiłku wygrała tego gema po ponad pięciu minutach walki. Białorusinka zaczęła tracić panowanie nad sobą – krzyczała na cały kort nie tylko po uderzeniach, ale również z frustracji.
Decydujący moment pierwszego seta przyszedł przy stanie 4:5, kiedy to Sabalenka serwowała pod presją. Po sześciu równowagach i drugiej piłce setowej dla Anisimovej popełniła podwójny błąd serwisowy. Tym samym Amerykanka wygrała pierwszą partię 6:4. Statystyki potwierdzały jej przewagę – miała więcej zagrań kończących i skuteczniejszy return.
Sabalenka odpowiada, ale tylko na chwilę
Drugi set to z początku kontynuacja wymiany ciosów. Obie zawodniczki utrzymywały swoje podania. Dopiero przy stanie 3:3 Anisimova zaczęła mieć kłopoty z serwisem, a Sabalenka to wykorzystała. Po podwójnym błędzie Amerykanki przełamała ją i wyszła na prowadzenie. W dziewiątym gemie miała aż pięć piłek setowych, lecz Anisimova jeszcze się wybroniła. Chwilę później Białorusinka jednak zakończyła seta przy własnym podaniu, wygrywając 6:4 i doprowadzając do remisu w meczu.
Niesamowita końcówka i sensacyjna wygrana Anisimovej
Początek decydującej partii był dramatyczny dla Anisimovej. Przegrała gema serwisowego do zera, ale natychmiast odpowiedziała przełamaniem powrotnym, a potem wygrała trzy kolejne gemy i prowadziła już 4:1. Sabalenka jeszcze próbowała wrócić – obroniła breakpointa i zbliżyła się na 2:4.
Przy stanie 5:3 Anisimova serwowała po zwycięstwo i miała piłkę meczową, ale jej nie wykorzystała. Sabalenka przełamała i wydawało się, że będzie zdolna odwrócić losy meczu. Nic z tego – w kolejnym gemie Anisimova sama przełamała liderkę rankingu i po kapitalnej walce wygrała całe spotkanie 6:4, 4:6, 6:4.
Mecz, który przejdzie do historii
To było jedno z najlepszych widowisk tego turnieju. Amanda Anisimova pokazała ogromny hart ducha, konsekwencję i świetne przygotowanie mentalne. Aryna Sabalenka natomiast nie radziła sobie z presją. Popełniła mnóstwo błędów i często dawała upust emocjom – krzyczała, złościła się, wyglądała na kompletnie bezradną. Jej reakcje, które już wcześniej były szeroko komentowane, tym razem zamiast zdeprymować rywalkę, tylko obnażyły jej własne słabości.
Dla Anisimovej to największy sukces w karierze. Już teraz zapisała się w historii Wimbledonu, a przed nią jeszcze finał, w którym zmierzy się ze zwyciężczynią meczu Iga Świątek – Belinda Bencić.